r. Imieniny:
logo

ODSŁONIĘCIE TABLICY PAMIĄTKOWEJ

27.10.2015
Odsłonięcie tablicy pamiątkowej W dniu 15 października 2015 r. na budynku Miejskiej Biblioteki Publicznej przy ul. Okólnej  odsłonięto tablicę pamiątkową upamiętniającą dęblińskich Żydów. Wybór daty i miejsca uroczystości nie był przypadkowy, bo właśnie przy ul. Okólnej znajdowało się żydowskie getto, i to właśnie  stąd 15 października 1942 roku Niemcy dokonali wywózki Żydów do obozu w Treblince. Inicjatorem upamiętnienia tego wydarzenia był miłośnik historii Dęblina i autor książki „Twierdza śmierci – Stalag 307” - Pan Tadeusz Opieka
 i Towarzystwo Przyjaciół Dęblina.

Uroczystego odsłonięcia tablicy dokonali: Wicestarosta rycki – Stanisław Włodarczyk, Tadeusz Opieka, Naczelnik Wydziału Oświaty i Spraw Społecznych – Anna Wojdyło-Pawlak oraz Grażyna Szczepańska – Wiceprezes Towarzystwa Przyjaciół Dęblina. Uroczystość prowadził Przewodniczący Rady Miasta Dęblin – Waldemar Chochowski.

Po odsłonięciu tablicy zgromadzeni goście udali się do sali konferencyjnej biblioteki, gdzie aktor Stanisław Górka przybliżył historię dęblińskich Żydów i wydarzenia z 1942 roku, przygotowane przez Panią Małgorzatę Iwaniec.
Kulminacyjnym punktem spotkania był występ Stanisława Górki, który recytując i śpiewając poezję dał kunszt swoich możliwości i zdolności aktorskich. Po zakończeniu spotkania aktor chętnie rozmawiał z publicznością, rozdawał autografy i pozował do zdjęć. Uroczystości towarzyszyła wystawa „ŻYDOWSKIE GETTO W IRENIE” , którą można nadal oglądać w Miejskie Bibliotece Publicznej przy ul. Okólnej do połowy listopada.
 
Poniższe zdania przedstawią historyczny obraz wydarzeń z tamtych lat:  
Stojąc na ul. Okólnej stoimy w samym sercu osady targowej, która przez 85 lat tętniła życiem. Tu osiedlili się przeniesieni z Modrzyc robotnicy, rzemieślnicy i kupcy, w 95% Żydzi. Tu, przy rynku i ulicach wytyczonych przez przysięgłego geometrę, Stefana Ogilbę, zaczęli wznosić swoje domy, sklepy, magazyny i warsztaty. Z czasem wybudowali synagogę i mykwę, bez których życie społeczności żydowskiej było niemożliwe. Zadbali również o edukację. W osadzie funkcjonowało kilka chederów, z których najlepszą renomą cieszył się cheder Ice Pejsacha. Była też jesziwa prowadzona przez braci Apelhot. Tu przyjeżdżali bogaci Żydzi z okolicznych miejscowości, by wybrać dla swoich córek mężów „uczonych w piśmie”. 
 
Tu, w końcu, miejscowi chasydzi sprowadzili cadyka Izraela Tauba, który zapoczątkował dynastię modrzycką, Modrzycer Rebe, Izrael Taub,  zasłynął wkrótce jako kompozytor pięknych pieśni chasydzkich, którym przypisywał zasadniczą rolę w modlitwie i obrzędach. Pieśni skomponowane przez Izraela Tauba i jego synów znane są wśród Żydów na całym świecie jako „Pieśni Modrzyckie”, a dzieło jego kontynuowane jest przez potomków w Telawiwie.
 
Dom cadyka był naprawdę okazały. Mieścił się przy rynku, ale wysokie ogrodzenie i szpaler drzew akacjowych wyciszały gwar, który unosił się nad placem targowym.
 
Opis rynku B. Demblin
„Nie ma już tego miasteczka…”
 
Wybuchła I wojna światowa. Rosjanie kazali Żydom wynieść się z miasta. Pretekstem było rzekome szpiegostwo na rzecz Niemców. Kiedy wrócili zastali domy zrujnowane, a mienie rozgrabione. Wkrótce nastali nowi okupanci – Austriacy. Bieda dokuczała coraz bardziej. Brakowało wszystkiego. Lekarstwem na przetrwanie okazało się zajęcie bardzo niebezpieczne – szmugiel. Szmuglowano przede wszystkim naftę, na którą był ogromny popyt w strefie okupacji niemieckiej. W końcu nadeszła upragniona niepodległość i Dęblin znów był pełen wojska, tym razem już polskiego. 
 
Odbudowę miasta przerwała wieść o zbliżającej się nawale bolszewickiej. W połowie sierpnia 1920 roku przyjechał do Dęblina sam marszałek Piłsudski. Miał stąd osobiście dowodzić manewrem oskrzydlającym wojska bolszewickie, które posuwały się w kierunku Warszawy. Na stacji w Dęblinie chlebem i solą powitała marszałka starszyzna gminy żydowskiej z rabinem Gerszonem Rabinowiczem na czele. Żydzi przygotowali dla Józefa Piłsudskiego kwaterę, która mieściła się w domu Beniamina Konotopskiego. 
 
Kiedy zakończyły się działania wojenne miasto znów zaczęło tętnić życiem. Rosły fortuny przedsiębiorczych dostawców wojskowych, krawców, którzy szyli mundury, szewców, spod rąk których wychodziły znane w całej Polsce „oficerki”. Ponad drewniane parterowe domki na ulicy Okólnej, Warszawskiej, Pocztowej zaczynają wyrastać piętrowe kamienice. Do Ireny zaczęli też ściągać wykształceni Żydzi - lekarze, prawnicy, nauczyciele. Kwitło życie społeczne i polityczne. Działały organizacje dobroczynne, powstał bank. Duża część społeczności zaangażowana była w pracę organizacji syjonistycznej, inni należeli do Bundu, związków zawodowych, Agudy, Mizrachi czy oddziału rewizjonistów. Dzieci i młodzież uczestniczyły w zbiórkach Haszomer Hacair, Haszomer Haleumi i innych organizacji. Rozwijały się kluby i ośrodki kultury. Były dwie biblioteki, dwa zespoły teatralne, chóry, zespoły sportowe. Regularnie ukazywała się gazeta syjonistów „Obserwer”. Przez kilka lat funkcjonowała żydowska siedmioklasowa szkoła powszechna. 
 
W 1927 roku powstała w Dęblinie szkoła lotnicza. Liczba mieszkańców znacznie wzrosła. Rok później dzieci rozpoczęły naukę w czterech szkołach powszechnych, a młodzież w prywatnym gimnazjum i na kursach dokształcających. W szkołach Nr 1 i 2 w Irenie liczba uczniów wyznania mojżeszowego sięgała 40-50%, a wśród maturzystów było ich ok. 25%. Po I wojnie światowej, w poszukiwaniu lepszego życia, wyjechała z miasteczka grupa młodych  Żydów. Część z nich zatrzymała się we Francji a pozostali ruszyli do Brazylii i USA. Był wśród nich młody robotnik Beniamin Tajteibaum, który osiadł w Nowym Jorku i wkrótce stał się znanym pisarzem w kręgu kultury jidisz. Rozsławił on nasze miasto publikując pod pseudonimem - Demblin. 
W 1925 roku osiadł w Izraelu, Abram Szmelcsztajn, człowiek, który krzewieniu idei syjonistycznej poświęcił całe życie. 
 
Za nim ruszyli inni, starsi i młodzi. Wyjechał też Beniamin Tene, działacz skautowej organizacji Haszomer Hacair, poeta i tłumacz wielu dzieł literackich. 
 
Po dojściu Hitlera do władzy zaczęli szukać schronienia w Irenie Żydzi z Niemiec. Osiadła tu, między innymi, rodzina Bubisów. Z całej rodziny tylko najmłodszy Ignac doczekał wyzwolenia. Stał się on później znanym działaczem politycznym i społecznym, przez wiele lat piastował funkcję prezesa Związku Żydów Polskich w Niemczech, był posłem do Reichstagu, kandydatem na prezydenta. Całe życie poświęcał walce o pokój i tolerancję.
 
U schyłku lat trzydziestych w całe Polsce zaczęły szerzyć się nastroje antysemickie. Nie ominęły one również Dęblina. Nad sklepami pojawiły się napisy: „sklep chrześcijański”, odbył się pochód z hasłami: „nie kupuj u Żyda”, nawet dorożki były „chrześcijańskie”. Nie trwało to jednak długo i poza kilkoma wybrykami miejscowych wyrostków, którzy napadli na żydowskie stragany, nic się nikomu nie stało. 
 
Tuż przed samym wybuchem wojny miało miejsce wydarzenie, które wstrząsnęło mieszkańcami Ireny. Na podstawie donosu został aresztowany i oskarżony o szpiegostwo na rzecz Związku Radzieckiego, niezwykle szanowany w środowisku felczer, Jarme Wajnapel. Nie pomogła interwencja połączonych sił polsko-żydowskich, na czele których stanął dr August Sochacki i Jarme Wajnapel został osadzony w Berezie Kartuskiej. Nikt nie widział go już więcej żywego. 
W maju 1940 roku Niemcy utworzyli w Irenie getto. Mieściło się ono w rejonie ulic: Bankowej, Okólnej, Ordynackiej, Przechodniej i Wiatracznej. Zagęszczenie było potworne. Na tak małej przestrzeni musiało się zmieścić około 4 tysięcy osób. Getto w Irenie nigdy nie było otoczone murem ani drutem kolczastym. Żydzi wiedzieli gdzie ich miejsce. Naznaczeni opaskami z gwiazdą Dawida poruszali się po wyznaczonym terenie. 
 
W maju 1941 roku został utworzony pierwszy obóz pracy, a niedługo potem cztery inne. Ogółem przez obozy pracy przeszło ponad 4,5 tysiąca więźniów. 
 
6 maja 1942 roku odjechał pierwszy transport Żydów z Ireny do obozu zagłady w Sobiborze. 
 
W połowie maja tego samego roku przybył transport ponad 2 tysięcy Żydów ze Słowacji. 
Niedożywienie, życie w ciągłym napięciu, praca ponad siły, złe warunki mieszkaniowe i sanitarne powodowały, że coraz częściej powtarzały się epidemie tyfusu i innych chorób zakaźnych. 
 
Nie tylko głód i choroby trapiły mieszkańców getta. W każdej chwili można było znaleźć się w kolumnie prowadzonej na stację, by dołączyć do jakiegoś transportu do obozu koncentracyjnego. Można też było zginąć z rąk zwyrodniałych oprawców - „krwawego Edka” Prokopa czy „kata Ireny” Christiana Petersona, którzy kilka razy dziennie urządzali sobie „ćwiczenia do ruchomego celu”. 
 
Tych, którzy znaleźli się po lewej stronie rynku popędzono na dworzec kolejowy. Nie wszyscy mogli iść w szyku. Niemiecki ordnung zakłócały dzieci i starcy. 
 
- „Na samym końcu szła Żydówka. Na ręku trzymała niemowlę. Za spódnicę szarpała ją dwójka małych dzieci. Płakały, nie chciały iść. Padł strzał i kobieta razem z dziećmi osunęła się na ziemię”.
- „Młoda piękna dziewczyna prowadziła starca. Nie miał siły iść. Ciągnęła go, ale wciąż zostawali z tyłu...”.
- „Kobieta niosła dwa tobołki. Jeden rzuciła na chodnik. Niemcy nie zauważyli. W tobołku było niemowlę”.
 
W pamięci przesuwa się film, który chciałoby się wymazać. 
- „Cała ulica zasłana trupami. Wszędzie trupy. Na poboczach i w rynsztokach. I nasza bezradność... Nic nie można było zrobić!”.
 
Furmani długo jeszcze wywozili ciała na kirkut w Bobrownikach. Tam, wśród trupów odkryli kilkunastoletniego chłopca. Był w szoku. Z trudem zmusili go do ucieczki. 
 
Uratowali jeszcze jedno dziecko, małą kilkuletnią dziewczynkę, którą matka padając przysłoniła swoim ciałem. Zanieśli ją do sierocińca, gdzie została ochrzczona przez księdza kapelana Martenkę. W metryce miała wpisane imię - Irena, nazwisko - Dęblińska. Była w sierocińcu do końca wojny. 
 
W getcie pozostali tylko członkowie Judenratu i policja żydowska. Wysiedlono ich 28 października 1942 roku. Getto przestało istnieć. 
 
Do końca 1943 roku zlikwidowano wszystkie obozy pracy oprócz obozu na Balonnie. W ostatnim okresie przebywało w nim około 1200 Żydów, w tym ponad 100 dzieci. Kiedy zbliżał się front 21 lipca 1944 roku obóz został ewakuowany do Częstochowy, do obozu pracy przy fabryce Hasag. Nie wszyscy doczekali wolności, która przyszła dopiero w styczniu 1945 roku. 
 
Po wojnie, ocaleni wracali, by budować swoje życie od nowa. Sąsiedzi witali ich niechętnie, wręcz wrogo. Domy były zajęte, a mienie rozgrabione. Na początku 1945 roku dokonano mordu na trzech kobietach z rodziny Luksemburg. Później zginęła Szyfra Rozenberg i Frajdale Spektor Rozenberg. Wielu Żydów dostało listy z pogróżkami. Zaczęli wyjeżdżać. W 1947 roku nie było w Dęblinie ani jednego Żyda.
 
…„Nie ma już tego miasteczka”
Powrót